Nim zrobiłam Wielki Porządek w świecie moich pierdołków od scrapbookingu, zdążyłam zmajsterkować jedną kartkę...z gwiazdą. Ale nie na Gwiazdkę i na szczęście nie z czerwoną gwiazdą, bo chyba by źle się to kojarzyło. A więc kartka to był prezent na andrzejki, no i jako dodatek był taki tam sweterek na zimowe dni, ale sweterek nie był robiony przeze mnie na drutach, więc nie zasługuje na uwagę (mimo, iż jego obecny posiadacz uważa raczej inaczej:). Jak zobaczycie niżej, zdobi kartkę pomarańczowa gwiazda, bardzo chciałam ją wykorzystać (hmm, mam nadzieję, że gwiadza nie poczuła się obrażona za to wykorzystanie..) Zestaw żelowych gwiazd kupiłam w zwykłym markecie i trochę się nabrałam. Nie wiem, o czym i czym myślałam w tamtym momencie, ale z zachłannością nakupiłam aż ze trzy zestawy. Dwa z nich później wrociły do "wylęgarni". A więc ubzdurałam sobie, że te żelowe gwiazdy (było to napisane czarnym na białym specjalnie dla takich mądrali, jak ja) będą sztywne i gładkie. A po otwarciu opakowania miałam zaszczyt zobaczyć trzęsące się -nie wiem, ze strachu czy z zimna- "galaretowe" gwiazdy. Nawet liznęłam dla pewności, bo ten silikon jakoś strasznie podobnie udawał galaretę.Nie smakowało. W dotyku też mało przyjemne, ale drogi powrotnej już nie było, miały tu zostać już na amen.
Jedna z nich zareprezentowała się oto w taki sposób. Ze zdjęciami ostatnio też mi mało się wiedzie:((
Wybaczcie za jakość. Dobranoc i dziękuję za odwiedziny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz