Zacznę od tego, że tak naprawdę nie lubię gotować. Nie chcę, nie mam weny do tego, jak niektórzy, robię to obojętnie (choć lubię oglądać ładnie pstryknięte zdjęcia jedzonka;)), nie jest to dla mnie żadną pasją, robię - bo kanapki dla mnie to nie jedzenie.. ale jednocześnie - skoro i tak muszę, bo jednak człowiek nie tylko duchem świętym - bardziej czy mniej - się żywi, ale też i jedzeniem, to wybieram wobec tego przepisy jak najprostsze (maksymalnie poświęcam na to godzinę),żeby nawet ja byłam w stanie je zrobić, choć nie zawsze mi wychodzi (warto wspomnieć o placuszkach z twarogu, które tak smacznie wyglądały na zdjęciu i tak zdradziecko kleiły się do moich palców, a po usmażeniu przypominały raczej spalony węgielki niż pulchniutkie i złociste placki..) No cóż..Pisałam te prymitywne przepisy na byle jakich kartkach, potem w notesie, trzeba było potem szukać i td. więc stwierdziłam, że skoro i tak muszę coś ugotować, to niech chociaz "przepiśnik" będzie fajny (wg mojego skromnego zdania). I udało się, akurat w scrapbookingu bardziej mi sie wiedzie, niz w gotowaniu:) I oto efekty pracy.
Najpierw pokaże go w "towarzystwie" klatki, nabytaj na giełdzie ze starociami i wrzosu:
a teraz szczegóły:
1) okładka - z tematem gotowania nie ma nic wspólnego, chciałam zastosować ten fajny klucz:)
Okładka z drugiej strony z kieszonka na coś.
Tak wyglądają strony - nic nadzwyczajnego, ale nic mi nie chciało za bardzo tu majstrować.
2.okładka - koniec.
2.okładka -wewnętrzna strona.
Bonusik - kartka na jakąkolwiek okazję.
Miłego oglądania.